niedziela, 12 kwietnia 2020

Jenny Blackhurst - Czarownice nie płoną

Recenzja książki Jenny Blackhurst Czarownice nie płoną
Jenny Blackhurst - Czarownice nie płoną


Tytuł oryginalny: The Foster Child
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: thriller, kryminał, sensacja
Ilość stron: 416
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 35,90 zł.

Jenny Blackhurst to brytyjska pisarka, która zadebiutowała powieścią "Tak cię straciłam".
Po przeczytaniu "Noc, kiedy umarła", która mnie zachwyciła wiedziałam, że szybko sięgnę po kolejną powieść tej autorki. 
Nie czytając zbyt wielu recenzji ani blurba, wybór padł na " Czarownice nie płoną". 

- Onegdaj obcięliby pani język za kłamstwa.

Rodzice Ellie oraz jej młodszy braciszek zginęli w pożarze rodzinnego domu. Dziewczynka trafia do państwa Jeffersonów- rodziny zastępczej z wieloletnim stażem. Jednak to dziecko było inne niż wszystkie pozostałe, którymi zajmowali się do tej pory państwo Jeffersonowie. Ta jedenastoletnia dziewczynka sprawia, że zaczynają się jej bać nie tylko rodzice zastępczy, ale również nauczyciele, a koledzy ze szkoły mówią, że jest czarownicą. Kiedy Ellie się złości, traci panowanie nad sobą i wtedy zaczynają dziać się różne dziwne i złe rzeczy. 

Psycholożka Imogen Reid jest przekonana, że wszystkie mroczne historie, o których opowiadali jej nauczyciele oraz Sara Jefferson to tylko seria dziwnych zbiegów okoliczności.
Reid jest pewna, że to nie z Ellie jest coś nie tak, tylko z ludźmi, którzy ją otaczają.

Czy aby na pewno ma rację?
Czy tyle osób może się mylić w jednej sprawie?
Co musi się wydarzyć, żeby prawda wyszła na jaw?


Do napisania recenzji zbierałam się prawie tydzień starając się uporać z mieszanymi co do książki uczuciami.
Pierwszą styczność z twórczością i stylem autorki miałam nie tak dawno, czytając książkę "Noc, kiedy umarła", i która bardzo mi się spodobała.
Jenny Blackhurst używa powszechnego słownictwa co bardzo trafia w mój gust, bo nie lubię męczyć się podczas czytania, lub co gorsza szukać wyjaśnień niezrozumiałych dla mnie pojęć.


Dodatkowym plusem są krótkie rozdziały, nadające całości żwawszego tempa, którego w samej powieści niestety mi zabrakło. Akcja toczyła się dość powoli i momentami byłam trochę znudzona. Oczekiwałam, że w książce znajdę więcej scen grozy, dziwnych zjawisk czy nadprzyrodzonych mocy. Niestety nie było ich zbyt wiele, nie wszystkie przyprawiały o gęsią skórkę, jednak wszystkie zapadały w pamięci i dawały do myślenia. Były oczywiście momenty kiedy odczuwałam dreszczyk emocji i czułam się pogubiona próbując przejrzeć bieg wydarzeń i odgadnąć zakończenie, co mi się nie udało, a to wielki plus. Do samego końca nie wiedziałam co się za tym wszystkim kryje.

Zazwyczaj zaprzyjaźniam się bohaterami książek, co niestety nie miało miejsca tym razem.
Imogen, to osoba rozchwiana emocjonalnie, nie potrafiłam zrozumieć jej zachowania i toku myślenia. Czasem irytowała mnie jej "pracowitość", którą ja odbierałam bardziej jako nachalność. 
Powiedziałabym , że to psycholożka z problemami emocjonalnymi i jej samej przydałaby się terapia. 
Ellie jest nastolatką po przejściach, więc wiele jej można wybaczyć, ale niekoniecznie trzeba ją lubić.
Jedyną osobą, która wzbudziła we mnie pozytywne emocje był Dan, mąż Imogen. Ciepły, kochający i masujący stopy - mężczyzna idealny. 

Po przeczytaniu "Noc, kiedy umarła" miałam większe oczekiwania co do "Czarownice nie płoną". Nie powiem żebym była zawiedziona, bo absolutnie tak nie jest, a książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i z zaciekawieniem, ale bez wypieków na policzkach niestety. 

Moja ocena to: 7/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Aniczytywani , Blogger